OMAN czyli RAJ NA ZIEMI
Jak pewnie część z Was mogła zauważyć na moich mediach społecznościowych, już jakiś czas temu, bo w marcu, byliśmy razem z moim Narzeczonym na tegorocznych wakacjach. Wybór padł właśnie na Oman. O tej podróży chciałabym tutaj nieco szerzej opowiedzieć, ponieważ „Oman czyli raj na Ziemi” tak jak mówi tytuł, to zdecydowanie jej najlepsze podsumowanie! Zapraszam do lektury!
Dlaczego OMAN?
Była to decyzja, nie powiem, dosyć spontaniczna. Co prawda ten kierunek podróży krążył gdzieś w naszych głowach przy poszukiwaniu idealnego miejsca na wyjazd, jednak pewne aspekty nas od tego pomysłu odwodziły. Mam tutaj na myśli głównie różnice kulturowe, o których będzie szerzej później, ale także długość lotu, spokojną specyfikę rejonu (tym razem w planach mieliśmy wybór miejsca typowo rozrywkowego, w mieście, z większą liczba atrakcji takich jak restauracje, kawiarnie, miejsca gdzie wieczorem można wyjść miło spędzić czas przy lokalnej muzyce 😉 itd).
Mając jeszcze kilka opcji pod uwagą i totalny brak zdecydowania, stwierdziliśmy, że wybierzemy się jeszcze do biura podróży zasięgnąć opinii. Wybór padł na buro podróży Itaka (i przesympatyczną Panią, która nam doradzała :)). Oman padł jako jedna z propozycji z jej strony, a po usłyszeniu zdań: „całą plażę pokrywają palmy, o wschodzie słońca można obserwować bawiące się delfiny, kilkaset metrów od hotelu można spotkać chodzące wolno flamingi, a po ulicach spacerują wielbłądy”, ja już byłam pewna, gdzie spędzimy najbliższe dni 😀 Przepadłam totalnie i już nie mogłam doczekać się wyjazdu, który na szczęście był tylko kilka dni później, ponieważ zdecydowaliśmy się na opcję „last minute”, którą zresztą bardzo polecam, ponieważ cena była bardzo atrakcyjna!
Droga do Omanu
Startowaliśmy z Katowic. Sam lot trwał prawie 9 godzin, z międzylądowaniem na Cyprze w celu dotankowania samolotu. Pomimo tego, że trwało to tak długo, ten czas zleciał mi w mgnieniu oka dzięki cudownym widokom za oknem; praktycznie cały czas siedziałam wlepiona w szybę i podziwiałam to co się dzieje. Był to lot czarterowy, tak więc samolot nie był zbytnio komfortowy i przestronny, ale dało się przeżyć. Lądowaliśmy na lotnisku w Salalah, a docelowe miejsce było oddalone o około 30 km, gdzie oczywiście był zapewniony transfer.
Na lotnisku wszystko poszło niesamowicie sprawnie, standard obsługi na najwyższym poziomie, tak jak i dbałość o pasażera, wszelkie formalności poszły błyskawicznie, zarówno w pierwszą stronę jak i powrotną. Trzeba pamiętać, że wjeżdżając do Omanu należy zakupić wizę: można to zrobić na lotnisku, ale istnieje też opcja internetowa.
Hotel
Nasz wybór to hotel Rotana, zdecydowanie idealne miejsce na bajkowe, egzotyczne wakacje na najwyższym poziomie z dala od zgiełku codzienności. Czyż widok z okna nie wygląda pięknie? ♥ Rozbudowany kompleks rozmieszczony na dużej powierzchni sprawia, że zupełnie nie odczuwa się nadmiernej obecności innych gości.
Przepiękna, charakterystyczna architektura hotelu zachwyca każdego dnia, codziennie odkryć można piękne zakątki warte uwiecznienia na pamiątkowej fotografii.
Nasz pokój był dosyć duży, składający się z małego przedpokoju z szafą, lustrem i małym kącikiem kuchennym z lodówką, głównej sypialni z dużym łóżkiem, dwiema kanapami, stolikiem z krzesłami. Przestronna łazienka z dużym prysznicem. W szafie dostępny darmowy sejf.
Świetny serwis: codzienna zmiana ręczników, zmiana pościeli, dokładne sprzątanie. Obsługa jest bardzo miła i pomocna, aczkolwiek nienachalna, każda napotkana osoba wita się z uśmiechem na twarzy.
Jedzenie
Wybraliśmy oczywiście opcję „all inclusive” 🙂 gdzie zapewnione są posiłki, napoje, alkohol w wyznaczonych miejscach. Nie należy jednak spodziewać się typowego dla tego typu schematu, trzeba pamiętać, że jest to kraj muzułmański, gdzie panują określone zasady, między innymi zakaz spożywania alkoholu i wieprzowiny.
Oczywiście na terenie hotelu nie jest to tak rygorystycznie przestrzegane, przynajmniej jeśli chodzi o alkohol (wieprzowina nie była serwowana nigdy, w żadnej postaci). Alkohol dostępny był tylko w określonych porach dnia, z przerwą w czasie popołudniowej modlitwy, oraz tylko na terenie baru/restauracji (nie można chodzić z drinkiem po terenie hotelu, przy basenie, na plaży itd.). Dla nas nie był to problem, jednak jeśli ktoś oczekuje typowego „all-inclusive” – warto się zastanowić 😉
Główna restauracja jest całkiem spora, nigdy nie było problemu ze znalezieniem wolnego miejsca do zjedzenia posiłku. W menu można było znaleźć zarówno dania lokalne jak i międzynarodowe. Co prawda ilość i różnorodność nie była ogromna, jednak niepowtarzalne, oryginalne smaki lokalnych produktów i potraw to rekompensują. Cudowne, pieczone warzywa w ogromnej ilości i tradycyjne dania: coś cudownego! Przepyszne, słodkie desery, zupełnie odmienne od tych, które występują w Polsce – raj dla łasuchów 🙂
Okolica
Przy hotelu przepiękna plaża! Dosłownie 5 minut spacerkiem od głównego budynku. Widoki jak z pocztówki: biały piasek, palmy, tysiące muszelek i biegające po zmierzchu małe kraby. Stojąc na falochronie tuż po wschodzie słońca można obserwować pływające delfiny – niezapomniany widok! W hotelu była możliwość bezpłatnej rezerwacji rowerów, którymi można przemieszczać się po terenie sąsiadujących hoteli i okolicy.
Opieka rezydenta
Rezydent obecny był po przylocie, wskazał drogę do odpowiedniego autokaru przewożącego do hotelu. W drodze powrotnej również czuwał na lotnisku i służył pomocą w razie potrzeby. W czasie spotkania organizacyjnego ciekawie opowiadał o historii i zwyczajach panujących w Omanie, kulturze i mieszkańcach.
Zwiedzanie
My akurat nie korzystaliśmy z wycieczek organizowanych na miejscu, za to bardzo polecamy wypożyczenie samochodu i zwiedzanie okolicy na własną rękę. Odwiedziliśmy kilka popularnych punków tej okolicy, z bardziej i mniej pozytywnym skutkiem 🙂 Uśmiecham się pisząc to, mając na myśli wyprawę do wodospadu, które o tej porze roku okazał się być… całkowicie wyschnięty! 🙂 No cóż, po co wcześniej sprawdzić… 😉
Salalah
Kolejne wycieczki były już bardziej udane. Wyjazd do miasta Salalah, drugiego pod względem wielkości miasta w Omanie, niesamowicie mi się podobał! Miasto prezentuje się zupełnie odmiennie do tych, które możemy podziwiać w Europie. Architektura z typowymi wschodnimi akcentami, budynki utrzymane w pustynnych barwach.
Całę miasto sprawia wrażenie nowo powstającego, dużo budynków było w budowie. Piękne, zdobione latarnie, aleje palm, piękne kwiaty. Co mocno mnie zaskoczyło, każda palma z osobna miała doprowadzoną własną rurkę z wodą 🙂 Widać, że miasto przygotowuje się na coraz większy napływ turystów i dba, aby wszystko prezentowało się idealnie.
Wadi Darbat
Kolejne miejsce to Wadi Darbat, zdecydowanie moje ulubione z całej podróży. Jest to zielona oaza nad przepływającą wśród pustyń rzeką, nad która cały czas tętni życie, szczególnie w porze mokrej, kiedy zamienia się w istny zielony raj.
W czasie, w którym my tam byliśmy, poziom rzeki był bardzo niski, nadal jednak wokół było zielono, a teren pokryty był trawą, w związku z czym pasły się tam wielbłądy. I nie mówię tu o kilku sztukach, a o całych stadach! Zakochałam się w tym miejscu 🙂 Nawet udało i się jedno pogłaskać i wymienić spojrzenia „twarzą w twarz” 🙂
W drodze powrotnej z tego miejsca, na dosyć znacznym podwyższeniu terenu, podziwialiśmy piękne morze i otaczające nas pustynie.
Mughsayl
Kolejną lokalizacją na trasie naszej podróży, już nieco mocniej oddalonej od hotelu, o kilkadziesiąt kilometrów, jest plaża Mughsayl – to chyba najpiękniejsze miejsce, jakie widziałam w swoim życiu! Cudowna, malownicza plaża, strome klify, piękne morze. Dodatkową atrakcją są gejzery, wypluwające wodę ze skał w połączeniu z zaskakującym hukiem. Niestety w trakcie naszej wycieczki nie zachowywały się one zbyt spektakularnie, jednak kilka razy poczułam bryzę pod nogami stojąc w ich okolicy 🙂
Okolica
Po drodze spotkać można mnóstwo straganów z bananami, kokosami, wodę w kokosie można także kupić na bazarze. Przemieszczając się po okolicy spotkać można wiele plantacji, które przypominały mi nasze polskie sady. Na pustynnych drogach, których jakości i stanu utrzymania można pozazdrościć, spotkać można wolno spacerujące wielbłądy 🙂
Kultura i ludzie
Miejscowi ludzie w Omanie są niezwykle przyjaźni i otwarci. Jest tam również dosyć bezpiecznie, nie zdarzyła nam się żadna niepokojąca sytuacja. Wręcz przeciwnie, spotkaliśmy się z wielką życzliwością, pan w sklepie poczęstował nas sokiem truskawkowym, inny sprzedawca w sklepiku z perfumami podarował nam dodatkowe flakoniki jako prezent od niego dla nas. Bardzo miły gest 🙂
Oczywiście jako europejczycy wzbudzaliśmy zainteresowanie, chodząc w centrum miasta wszyscy zerkali w naszą stronę.
Co do stroju, należy mieć długie spodnie i zakryte ramiona, również w przypadku kobiet. Nie musiałam zakrywać włosów ani twarzy, t-shirt z krótkim rękawem nie był również źle odbierany.
Te zasady panują oczywiście w miejscu publicznym/ mieście. Na terenie hotelu dozwolona jest większa swoboda, ale z wyjątkiem głównego budynku, gdzie należało stosować się do tych ogólnych zasad.
Klimat
To było coś cudownego! Codziennie temperatury oscylowały w granicach 30 stopni Celsjusza, jednak zupełnie nie było to odczuwalne tak jak w Polsce, gdzie w takiej temperaturze nie da się żyć. Tutaj spokojnie da się wytrzymać nawet chodząc ubranym w długie rękawy, wieje przyjemny wiatr, naprawdę coś fantastycznego.
Jednak był tez jeden spory minus tej fantastycznej pogody, niestety nie obyło się od upieczenia się na czerwone raczki, mimo stosowania kremu z filtrem 50, co skutkowało całym dniem leżenia w hotelowym pokoju. Na to trzeba mocno uważać!
Podsumowując: Oman czyli raj na Ziemi
Klimat, widoki, ludzie, przepiękne plaże i krajobrazy, zupełnie inny świat w porównaniu do Europy. Zupełnie niepotrzebne obawy co do odmiennej kultury: napotkani ludzie okazali się bardzo mili i pokojowo nastawieni. Naprawdę można zakochać się w tym kraju! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dane nam będzie tam wrócić. 🙂
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.